Leżymy z Werką i odrabiamy lekcje. Mama rozmawia z ciocią Magdą. Tatę wcięło z wujem Bartkiem.
– Magda, a co, jeśli robię błąd wychodząc za Marcina? – słyszę (nie podsłuchuję!) jak mama, śmiejąc się, rozmawia z ciocią.
– To się rozejdziecie – mówię szybko.
Mama zdziwiona spogląda na mnie i pyta:
– No a co z Wami?
– Zdecydujecie. W końcu jesteście dorośli – choć brzmi to dojrzale wcale mi się nie podoba ta moja odpowiedź. Jest głupia.
fot. Bartek Dąbrowski
Ten ich ślub to dla mnie mała rewolucja. Taka nowa droga w życiu. O, jak nowa wstążka do włosów! Choć właściwie to mi jest to obojętne. No, to czy oni wezmą ten ślub czy nie. To nie mój ślub. Ale rozejść się po ślubie? A jak mama nie żartowała? I jak to jest tak, że dopiero po ślubie ludzie się rozchodzą? Ale oni nie mogą się ot tak rozejść, bo przecież ślub!
– Wera, musimy coś zrobić! Musimy mieć pewność, że tata z mamą będą razem po ślubie!
– A to po co bierze się ślub? – pyta trochę zmieszana Wera.
– Po co? Po co? Skąd mam wiedzieć, dlaczego oni po tylu latach biorą ślub? Najgorsze, że po ślubie mogą się rozejść!
– Ale po co? – nie odpuszcza Wera.
– Za mała jesteś, żeby zrozumieć. – Mam! Zrobimy test!
– Super! – wtóruje mi siostra. – Jaki?
– Jaki? Jaki? – przedrzeźniam ją. – Musimy mieć pewność, co do taty. Wiesz, w stadzie to samiec odpowiada za większość rzeczy. Więc jak się coś posypie po ślubie, to będzie to, w znacznej części, jego wina – tłumaczę, nie zawsze, nadążającej za mną siostrze.
– Ciocia, muszę z Tobą porozmawiać – znacząco spoglądam na mamę i dodaję: – Na osobności.
Dzielę się swoim pomysłem. Mam pełne zrozumienie i poparcie z jej strony.
– Uwięzimy mamę w wieży i tata będzie musiał ją tam znaleźć. A po drodze będzie miał do wykonania kilka zadań.
– Mama, musisz napisać list do taty. Ty będziesz w wieży. A on będzie musiał Cię znaleźć!
– A jak nie znajdzie? – pyta mama.
– Znajdzie, znajdzie – zapewniam ją, żeby się nie denerwowała.
Mama pisze list.
„Dzień dobry Kochanie,
Znajdziesz mnie w wieży, jeśli oczywiście chcesz… Kocham Cię, Księżniczka”
Wiem, wiem… nie czyta się cudzych listów, ale gdybym nie przeczytała, to nie miałabym pewności czy moja praca nie idzie na marne. Musiałam.
Ciocia pożycza mi kartkę i długopis. Rysuję schemat domu i nanoszę kolejne punkty:
1. Tu znajdziesz list. Odpisz na niego.
2. Tu znajdziesz przeszkodę.
3. Tu znajdziesz księżniczkę.
Test MDKTB, czyli „Mężczyzna Dla Kobiety Test Bojowy”, przygotowany.
Wieczorem nie daję mamie spokoju. Przecież jutro ślub. W końcu udaje mi się ją zaprowadzić do wieży. Tatę upolowałam kiedy wychodził z łazienki.
– Twoja oblubienica jest zamknięta w wieży. A teraz będzie jak w bajce. Masz tu mapę i rumaka (biała poduszka idelanie pasowała do roli białego rumaka) i mknij na poszukiwania! I pamiętaj musisz ją uwolnić.
Ciocia ma za zadanie przypilnować, aby tata nie pominął żadnego punktu. Biegnę pod pokój czyli wieżę, gdzie zamknęłam mamę.
Tata szybko znajduje list. I odpisuje na niego. Werka przynosi mi list. Oczywiste, że muszę wiedzieć co w nim jest!
„Już lecę Kochanie! Rycerz!”
Z ulgą zanoszę mamie. I już nie mogę się doczekać jak tata poradzi sobie z przeszkodą czyli listą pytań. Gdy Werka przybiega do mamy z odpowiedziami prawie wchodzę na nią, by szybciej niż ona, je zobaczyć.
Ufff! Nie wygląda to źle. Jeszcze tylko niech do niej dojedzie na tym swoim rumaku.
Stoję w pobliżu, kiedy tata otwiera drzwi do sypialni, znaczy się do wieży, w której uwięziona jest mama/księżniczka.
– Myślałem, że się chociaż gdzieś na zewnątrz schowasz, na przykład w jacuzzi? – tata dziwnie mruga oczami do mamy.
– Mój książę! – mama krzyczy jak prawdziwa księżniczka. – Biegnę do Ciebie. Muszę tylko wyjść z Facebook’a – kończy mama rzucając się tacie na szyję.
– Ci to do siebie pasują – macham ręką pękając ze śmiechu. – Możemy iść spać. Ślub się odbędzie – mówię do Werki.