Był maj 2010 roku. Rocznicowy weekend spędzaliśmy w Amsterdamie. Całą sobotę uprawialiśmy rejs po kanałach, wsiadając i wysiadając tam, gdzie akurat mieliśmy ochotę. Na jednym z odcinków, pokonywanych tramwajem wodnym, dosiadła się do naszego stolika pewna para. Pan pobiegł do toalety, a pani ustawiła na stoliku butelkę czerwonego wina 375 ml i dwa małe, plastikowe kieliszki.
– Widzisz jacy Państwo przygotowani? – spojrzałam na Marcina.
– Mamy jeszcze i wino i kieliszki – powiedział po polsku pan, który zdążył właśnie wrócić.
Można się tego było spodziewać. Dobrze przygotowani do zwiedzania rodacy. Długo nie trzeba było nas namawiać. 🙂
– Weekendowo w Amsterdamie?
– Tak. Rocznicowo. Dzieci w domu zostały – śmieję się.
– A to tak jak nasze. My też tylko na weekend. A Państwo skąd?
– A my z prawobrzeżnej Warszawy. Trochę w stresie przez tę falę powodziową. Ale dzwoniliśmy rano do sąsiada. Pojechał rowerem na Wał. Mówił, że możemy być spokojni.
– Na Wał? To gdzie mieszkacie?
– W Wawrze.
– O, to tak jak my.
– A przy jakiej ulicy?
Pada nazwa ulicy, co wywołuję najpierw konsternację, a zaraz potem śmiech.
– Żartujecie? Pod jakim numerem?
Układam w myślach numery na naszej ulicy. To nie może być prawda.
– To naprzeciwko nas – konkluduję ze śmiechem.
I tak oto, kilkaset kilometrów od domu, pływając łodzią po kanałach, poznaliśmy naszych sąsiadów ;).
A co to ma wspólnego z targami i kamperami? Ano ma!
W Duesseldorfie było 544 wystawców, na 210 tys. metrów kwadratowych. W sumie 12 hal targowych, z czego 10 zajmowali producenci samochodów kempingowych, reprezentujący 130 marek i przedstawiający ponad 2100 pojazdów. Imponujące!
Mapę targów dostaliśmy przy wejściu. Wcześniej nie ustalaliśmy od której hali i co zaczniemy oglądać. Na teren targów dotarliśmy z lotniska darmowym autobusem miejskim. Siłą rzeczy zwiedzanie rozpoczęliśmy od hali numer 15, położonej najbliżej pierwszego z trzech przystanków autobusowych na targach, na którym wysiedliśmy. Dosłownie kilka kroków od wejścia, dostrzegliśmy poidełko z miskami z wodą dla psów i kotów. Tam też skierowaliśmy swoje kroki.
Przyglądając się prezentowanym tam camper vanom, usłyszeliśmy rozmowy w … języku polskim! Oto bowiem znaleźliśmy się na stoisku, uwaga!, polskiego producenta kamperów, firmy Globe-Traveller. Przywitaliśmy się, porozmawialiśmy i poszliśmy dalej. Nie będziemy oszukiwać, że nie wiedzieliśmy o tej firmie wcześniej. Po wakacjach znaleźliśmy ich w internecie, ale ich obecność na targach nas zaskoczyła. Niedzielne popołudnie, czyli drugi dzień targowy, spędziliśmy na pogaduchach na ich stanowisku.
Po przejściu wszystkich hal, przejrzeniu setek aut i dziesiątkach rozmów, z dużą przyjemnością posłuchaliśmy o tym, co w branży piszczy. I dokładniej przyjrzeliśmy się ich ofercie. Nie pierwszy raz przysłowie „Cudze chwalicie swego nie znacie” okazało się prawdziwe. Nie dość, że pod względem jakości, polski producent zupełnie nie ustępuje nawet takim markom jak niemiecka Westfalia czy włoska La Strada, które od lat okupują najwyższą półkę w swojej klasie, to jeszcze proponuje kilka rozwiązań nigdzie indziej niespotykanych.
I puenta – samochody tego producenta powstają w fabryce, zlokalizowanej po sąsiedzku, zaledwie pół godziny jazdy od nas. Czyli czasem trzeba pojechać daleko, żeby znaleźć to, co jest na wyciągnięcie ręki ;).
Uzupełnienie: kampery polskiego producenta można teraz wypożyczyć i przetestować. Pierwszą i póki co jedyną firmą oferującą te doskonałe auta jest wypożyczalnia samochodów kempingowych motorhome.pl z Warszawy.