– Słuchajcie – mówię – wiecie jaka jest legenda jeziora Trasimeno? (to jezioro nad którym mieszkamy) – zerkam znad kartek przewodnika na Sławkę, Marcina, Dawida i dziewczyny – to niezmiernie ciekawe – usadawiam się wygodniej na kanapie i opieram stopy o stolik. Nie zapominam sięgnąć po kieliszek z winem.
Wszyscy z zaciekawieniem zerkają w moją stronę.
– No więc słuchajcie. Dawno, dawno temu, w czasach starożytności to się działo – zawieszam głos dla zwiększenia dramatyzmu – legenda mówi o tym, że książę Trasimeno, syn etruskiego króla Tirreno, przechadzając się brzegiem jeziora spotkał przepiękną nimfę o imieniu Agilla. Zakochali się w sobie bez pamięci – przybieram nieco teatralny ton głosu – niestety ich piękną historię zakończyła nagła i tragiczna śmierć Trasimeno. W sensie, że księcia. I od tego czasu jezioro nosi jego imię. Od tamtego momentu, kiedy wiatr delikatnie dotyka tafli jeziora można usłyszeć melancholijne zawodzenie Agilli opłakującej śmierć ukochanego – akcentuję dramatycznie – koniec legendy.
– Ale, że co temu jemu księciu się stało? – pyta Sławka.
– No właśnie nie wiem, nie napisali,musimy ustalić zdarzenia – odpowiadam.
– Skonał ganiając księżniczkę, w sensie, że nimfę po uliczkach Passignano w osiemnastokilogramowej zbroi – mówi Sławka.
I domyślam się, że chodzi jej o nasze wczorajsze zwiedzanie Passignano i wdrapywanie się, a moje raczej czołganie, na wieżę, pięknymi, stromymi i krętymi uliczkami.
– To jedna z wersji – dopowiada Dawid.
– Ugryzł go skorpion – wymyślam na biegu.
– Się utopił – kontynuuje Dawid.
– Z rozpaczy się utopił? Bo generalnie okoliczności zejścia księcia są niejasne – mówię.
– Tragicznie się utopił, cokolwiek to oznacza – odzywa się Sławka.
– Wpadł twarzą w sadzawkę? – pytam.
– I zbroja pociągnęła go w dół – dopowiada Dawid – bo ważyła osiemnaście kilogramów.
– Albo myślał, że to jezioro a to sadzawka była – zastanawia się Sławka – chyba zbroja, a nie Agilla ważyła osiemnaście kilogramów – dodaje po chwili.
– Agilla ważyła więcej! – wykrzykuję.
– Agilla to może z 18 lat miała – wtrąca Marcin.
– Osiemnaście lat to staropanieństwo – mówię jednocześnie ze Sławką.
– To może on przed nią uciekał i zginął przez nią? – odzywa się Marcin.
– Nie, no ale on ją kochał! – nie zgadzam się.
– A może mu się wydawało? – pyta Sławka.
– Że ją kochał? – mówię z niedowierzaniem.
– A może ją kochał do czasu aż jej nie zobaczył? – pyta Dawid.
– Ale wtedy nie było portali randkowych – mówię.
– Ale rodzice wybierali żonę, to może mu wybrali – stwierdza Sławka – a on chciał Agillę.
– I to był mezalians, bo Agilla to rusałka – dodaję rzeczowo – w sensie, że nimfa.
– Czyli mu wybrali, a on chciał rusałkę czy inną nimfę – podsumowuje Sławka – i dlatego on się utopił.
– W sadzawce – dodaję – no to wypijmy za miłość, szczęśliwą!