O krok od uzależnienia2 min read

– Widziałaś się z Bożeną? – na ekranie pojawia się wiadomość od Magdy.
– Nie. Jeszcze nie, ale muszę jechać w tym tygodniu – odpisuję.
– Ja byłam wczoraj. Siłą się powstrzymywałam, żeby nie kupić jakiejś kiecki! Tyle mnie to kosztowało, że w nagrodę kupiłam sobie książkę. Coś w końcu musiałam kupić, nie?!
– Jestem pod wrażeniem moja droga. Jedną książkę? – pytam z lekka ironicznie. Ale tylko z lekka, bo w końcu obie mamy prawie te same słabości.
– Jedną, jedną. Jonathana Carolla.
– Zuch dziewczyna!

Wieczorem zaczepiam Bożenę na czacie:
– Dobry wieczór Pani. O której planujesz być jutro niebieska?
– O 10:00, pszepani 🙂
– Ja muszę na 10-tą z minutami odstawić dziecię do szkoły to zaraz potem podjadę i jakąś kawę wypijemy albo cuś?
– Gud ajdia.
– Muszę coś mieć na sobotę. Masz teraz same czernie?
– Teraz mam tylko: rudy, koral, czerwień, malina jasna, biskupi, kakao, lazurowo-szmaragdowy, ciemny turkus, szafir, kobalt, granat, jeansowy błękit.
– Wystarczy, wystarczy – przerywam Bożenie. To są dresice? – pytam, w niewielkim stopniu, obeznana z nomenklaturą YES TO DRESS.
– Nie, Aniki. Dresice są: mocny koral, amarant, jasnoszara, antracyt, czarna. Ale dla Ciebie: ANIKA!
– A ja myślałam…. – zaczynam pisać.
– Musisz przyjechać! – plumka mi wiadomość od Bożeny.
– Muszę – odpisuję.

DSC_9331 O krok od uzależnienia La Vita è bella

10:40 parkuję auto w Blue City.
– No cześć! I jak jest? – pyta Bożena składając na moim poliku siarczystego całusa.
– Ale, że po ślubie? Tak jak przed. Wiesz, nic się nie zmienił – śmieję się.
– To chyba dobrze, nie? – pyta Bożena.
– I tego się będę trzymać! – odpowiadam.
– To co tam dla mnie masz? – pytam spoglądając w stronę półki z dresicami.
Podążam wzrokiem za ręką Bożeny, która ląduje na wieszakach z niebieskimi Anikami.
– Niebieski mówisz? – sięgam po tę „mniej” niebieską i staję przed lustrem.
– No nieźle, nie? – pyta twierdząco Bożena. – A w tej będzie jeszcze lepiej! – dodaje, szybko przykrywając suknię, którą trzymam, kobaltową wersją Aniki.

Spoglądam w lustro i nic nie mówię. Ale Bożena nie w ciemię bita. Już za chwilę kuca przy mnie z różową bluzką na wieszaku, którą zakosiła koleżance ze stoiska z naprzeciwka. Kładzie mi ją na nogi.
– To prawie ten sam kolor, co Twoje buty. Będzie pasowało cudnie! Widzisz? – spogląda na mnie z dołu.

Wychodzę od Bożeny z kobaltową Aniką. Dokupuję kopertówkę oczywiście po uprzedniej konsultacji. Na sam koniec, wymachując papierem do pakowania prezentu, wpadam jeszcze na chwilę do Bożeny.
– Zobacz! Kupiłam papier. Musi pasować do butów! – śmieję się.
– Uff! Na szczęście nie w kwiatki – wtóruje mi Bożena.